- Mniej więcej. - Nie odrywał od niej wzroku i musiała mu zadać dręczące ją pytanie.
- Ludzie mówili, że sterowałeś śledztwem w taki sposób, żeby pominąć inne tropy, że bardzo chciałeś udowodnić McCallumowi, że on to zrobił. Że go... - Wrobiłem? Posłałem niewinnego człowieka za kratki? - W głosie Nevady nie było ani odrobiny żalu czy wyrzutów sumienia. - Może moje dowody nie były dość silne, żeby go skazać, ale uwierz mi, Ross McCallum zasłużył sobie na więzienie. - Zawahał się, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale umilkł. Shelby otarła łzy i odsunęła się od niego. Sprężyny łóżka zaskrzypiały. Powoli wróciła jej przytomność umysłu i uświadomiła sobie, że leży naga na łóżku Nevady i że zachowują się tak, jakby byli kochankami od wielu lat, ludźmi, którym na sobie zależy, darzącymi się wzajemnym zaufaniem. Ale tak nie było. Po prostu tkwili w tej samej pułapce. Uprawiali miłość ze względu na przeszłość, a nie przyszłość, seksem rozładowywali frustrację i chociaż wydawało jej się, że go kocha, to w gruncie rzeczy dzieliło ich prawie wszystko. Owszem, byli kiedyś kochankami, a teraz wspólnie prowadzili poszukiwania. I nic ponadto. Sięgnęła po ubranie, ale on położył się na niej i przycisnął ją do łóżka. - Chwileczkę. - Nie, myślę, że powinnam już iść. Nie miałam zamiaru tu przychodzić i... no wiesz... - Wykorzystywać mnie? Zaśmiała się wbrew sobie pomimo bólu przenikającego jej serce. 119 - Hm, no cóż, naprawdę nie miałam takiego planu. - I okazało się, że nie można mi się oprzeć. - Bingo. - Otarła oczy. - Właśnie w tym rzecz, Smith. Kiedy jestem blisko ciebie, po prostu nie potrafię logicznie myśleć. - Taki już mam dar - odparł, a ona zachichotała cicho. Co w nim było takiego, że miała ochotę go spoliczkować, a zaraz potem uprawiała z nim seks i po chwili oboje zaśmiewali się do rozpuku? To było absurdalne. Ubierała się, a Nevada leżał na łóżku półnagi i tylko na nią patrzył. - Co wie Findley? - zapytał, kiedy włożyła majtki i poczuła, że się rumieni. - Cokolwiek wie, nie zdradził mi niczego. - Nasunęła ramiączka biustonosza; nagle zapragnęła być ubrana. - Orrin Findley zabierze tę wiedzę ze sobą do grobu. A co u ciebie? - Żadnych dobrych wieści. - Wyciągnął rękę do drukarki po jakieś dokumenty. Wręczył je Shelby. - Pritchart nie żyje. - Co? - Właśnie zapinała sukienkę i jej palce znieruchomiały. - Parę godzin temu zadzwonił Levinson. Wytropił lekarza o nazwisku Ned Charles Pritchart aż na Jamajce, ale ten człowiek zapił się na śmierć. Shelby już oglądała relację i załamywała się coraz bardziej. - Dwa lata temu. - Zgarbiła się. - Wiem, że robimy to dopiero od tygodnia, ale miałam nadzieję, że niedługo uda nam się... - Bała się, że wzruszenie odbierze jej mowę, i walczyła z rozpaczą. Nie może się poddać. Musi być silna. Dla Elizabeth. - Znajdziemy ją. - Jego głos brzmiał tak pewnie. Objął ją swoimi mocnymi ramionami i popychał do tyłu, aż znowu położyła się z nim na łóżku i wtuliła głowę w jego ramię. - To może trochę potrwać, ale znajdziemy ją - obiecał i pocałował jej włosy. Dlaczego czuła się tak dobrze w tej malutkiej chatce, z mężczyzną, którego przysięgła sobie unikać przez resztę życia, a który teraz ją przytulał? - Gdzieś tu mamy sojusznika... albo przynajmniej osobę, która chce, żebyśmy wiedzieli, że Elizabeth żyje. - Ale kto to taki? I dlaczego nie powie mi, nam, wprost, gdzie ona jest? - Dobre pytanie. - Zmarszczył brwi i intuicja podpowiadała jej, że myśli to, co ona: że cały ten scenariusz może być podłym żartem, że ktoś, jakiś nieznany wróg, może przysłał jej ten list po to, by się teraz śmiać z ich złudnych nadziei i udręki, a cały czas wie, że nigdy nie znajdą swojej córki. Zdjęcie Elizabeth mogło być zwykłym fotomontażem - ot, fotografia innej dziewczynki z nałożoną i komputerowo przetworzoną twarzą Shelby. Ludzie nieraz robią takie rzeczy. Ale nie wolno jej rozumować w ten sposób! W każdym razie dopóki się nie upewni, że Elizabeth nie istnieje. Telefon głośno zadzwonił, wytrącając ją z zamyślenia. Nevada przewrócił się na bok i chwycił słuchawkę. - Smith - powiedział i Shelby zauważyła, że cały zesztywniał i spochmurniał. - Kiedy? - zapytał. - Jak? - Słuchał przez chwilę, a potem rzucił: - Czekam. Odłożył słuchawkę na widełki i odwrócił się do Shelby. - To był Shep Marson. Właśnie tu jedzie. - Dlaczego? - zapytała i poczuła śmiertelnie zimny dreszcz na plecach. - Caleb Swaggert zmarł dzisiaj. - Nevada przerzucił nogi przez łóżko i zabrał koszulę z pogniecionej pościeli.