roztrząsał coś w duchu. Nawet nie zauważał piękna natury.
Shey uwielbiała tę okolicę. Kochała zapach wody, ciepło słońca na skórze, odgłosy... - Zadzwoniłem, by ktoś po mnie przyjechał - nieoczekiwanie odezwał się Tanner. - Mam ze sobą komórkę. Moi ludzie pewnie już wynajęli łódkę i są w drodze. - W takim razie chyba jednak zabiorę cię na wycieczkę po lagunach - oświadczyła w odpowiedzi Shey. Nie chciała, by ochroniarze zaraz go stąd zabrali. Chodziło jej o Parker... tylko i wyłącznie. W ten sposób przekonywała samą siebie. Jednak myśl, że ten dzień wkrótce się skończy i Tanner pójdzie swoją drogą, budziła poczucie... chyba rozczarowania? - Będziemy się ukrywać? - zapytał spokojnie. - Zgadłeś. ROZDZIAŁ CZWARTY Shey popatrzyła na zegarek. Czas mijał szybko. Zrobiło się późno. Przeniosła wzrok na siedzącego obok niej księcia. Usnął już jakiś czas temu i wciąż smacznie spał. Skierowała łódkę w stronę półwyspu. Gmatwanina lagun i zatoczek to doskonałe schronienie przed ścigającymi ich ludźmi Tannera. Tutaj na pewno szybko ich nie znajdą. Słońce z trudem przebijało się przez wiszące nad wodą chmury i nie prażyło zbyt silnie. Na pewno się nie spieką. Było ciepło i parno. Wymarzona pogoda na popołudniową drzemkę. Sama też chętnie by się zdrzemnęła, wtuliwszy się w księcia. Tanner tak przyjemnie pachnie. Świeżością, czystością... naprawdę z trudem opierała się pokusie. Stop. Nie ma nawet mowy. To ostatnia rzecz, na jaką mogłaby sobie pozwolić. Nie dość, że facet jest nieźle zakręcony, to jeszcze uważa się za narzeczonego jej najlepszej przyjaciółki. - Zrobiło się późno - odezwała się, szturchając go w bok. - Pora wracać. Książę usiadł i jeszcze nie całkiem rozbudzony zapytał: - Późno? - Tak. Zabawa w chowanego z twoimi gorylami to całkiem niezła rozrywka, ale pora się zbierać - powiedziała. Dla niej to też był nadspodziewanie przyjemny dzień. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak miło spędziła czas wolny od pracy. Cara często wypływała łódką i zaszywała się z książką w jakiejś lagunie. Nieraz namawiała Shey na taką wyprawę, ale jak do tej pory bezskutecznie. Może od dziś Shey nie będzie już odmawiać przyjaciółce. - Mam spotkanie, na które nie chcę się spóźnić - oznajmiła Tannerowi. - Dlatego musimy wracać. - Masz randkę? - zapytał, mrużąc oczy. - Spotkanie - powtórzyła rzeczowo. - Jakiego rodzaju spotkanie? - nalegał. Zastanawiała się nad odpowiedzią. Chciałbyś wiedzieć, co? - chodziło jej po głowie, jednak uznała, że to zbyt dziecinna odzywka.