tańca? - Jej niebieskie oczy się rozszerzyły. - Na przykład do walca?
- Nadepnij mu na stopę - poradził kuzyn. - Wtedy zostawi cię w spokoju. - Lucienie! - skarciła go ciotka. - Och, jestem taka zdenerwowana. Uśmiechaj się jak najwięcej, moje dziecko. Alexandra odchrząknęła. - Jeśli jego wysokość poprosi cię do walca, ukłoń się i podziękuj, a następnie wyjaśnij, że jeszcze nie zostałaś przedstawiona na dworze. Gdyby nalegał, zatańcz z nim. Ostatecznie jest regentem. - Czy lord Belton też będzie? - Owszem. - Kilcairn zerknął na zegarek. - Nie zapomnij, moja droga, że twój karnecik już jest pełny. - Och, nie! Co zrobię, jeśli on... - Mogę mu odstąpić swój taniec - zaproponował hrabia, wyglądając przez okno, jakby rozpaczliwie pragnął wydostać się z klatki. - Nie! - sprzeciwiła się Fiona. - Musisz zatańczyć z kuzynką! - Zrobię, co zechcę, ciociu. Pani Delacroix zaczęła skubać delikatną koronkę rękawa. - Panna Gallant twierdzi, że musisz zatańczyć z Rose, bo inaczej dziewczyna nie znajdzie dobrej partii. Obiecałeś, Lucienie... Hrabia uniósł ręce. - Dobrze! Tylko przestań gadać choć na chwilę. Zanim podjechali pod drzwi Bentley House, Alexandrę rozbolała głowa. Z ulgą wysiadła z karocy i zaczerpnęła chłodnego nocnego powietrza. - Lex, trzymaj się blisko mnie - szepnęła Rose, biorąc ją pod ramię. - Taki tłum, że nie wiem, na kogo najpierw patrzyć. - Najpierw na gospodarzy, potem - na kogo chcesz. Wszyscy młodzi dżentelmeni będą na ciebie rzucali spojrzenia. - Albo na stół z trunkami - rzucił Lucien przez ramię. - O, zdaje się, że to Julia Harrison - powiedziała Alexandra, wskazując na wejście do sali balowej. - Czy przypadkiem nie ma jej na pańskiej liście, milordzie? Hrabia zachował obojętną minę. - Później przyjdzie czas na tortury. Podał zaproszenie kamerdynerowi i wprowadził swoje damy do sali balowej. - Tu jest cały świat - szepnęła Rose, ściskając guwernantkę za ramię. - Najlepsza jego część - dodała uszczęśliwiona pani Delacroix. Alexandrę interesowało co innego. - Więc zrezygnował pan z szukania kandydatki na żonę? - spytała, czując w głębi duszy dziwną radość. - Bynajmniej. - Skinął na kelnera i wziął z tacy kieliszek porto. Radość zgasła w jednej chwili. - Ach, więc tylko dzisiaj robi pan sobie przerwę. Zmysłowe wargi wykrzywiły się w uśmiechu. - Niezupełnie. Jestem prawie gotowy, żeby przystąpić do negocjacji. W skroniach zaczęły bić młoty kowalskie. - Gratulacje. Jak podejmie pan ostateczną decyzję? Lord Kilcairn spojrzał na nią nieprzeniknionym wzrokiem. - Jeszcze nie wiem, choć mam kilka pomysłów. - Kim są szczęśliwe finalistki? - Nie zamierzam zdradzić ich nazwisk, panno Gallant. Wolę, żeby pani z nimi nie rozmawiała. Alexandra natychmiast poczuła niechęć do wybranek hrabiego. Uśmiechnęła się cynicznie. - Może urządzi pan konkurs poetycki? Zależnie od tego, jaką wagę postanowi pan przyłożyć do znajomości literatury, ożeni się pan ze zwyciężczynią albo z tą, która przegra. - Hm. Rozważę pani propozycję.