dość siły ze względu na dzieci, to po pewnym czasie
koszmar, przez który przeszła, zbierze i tak swoje żniwo. Robin Allbeury przyjechał z bukietem, kiedy czekała na prywatny ambulans, którego wynajęcie doradził jej chirurg. - Dobry Boże! - wykrzyknął, usłyszawszy o śmierci Christophera. Lizzie dostrzegła w jego oczach coś w rodzaju poczucia winy. - To nie twoja wina - powiedziała niemal szorstko. - Nie waż się tak myśleć ani przez chwilę! - On tam przyjechał za mną - wyjaśnił jej cicho Allbeury. - Sprawa z inspektor Shipley to czysty przypadek, on musiał być... - Nie zrobił tego z jej powodu - przerwała mu Lizzie. - I na pewno nie z twojego. - Odwróciła twarz. - Ty wiesz najlepiej ze wszystkich, dlaczego tak postąpił. Przez kilka sekund siedzieli w milczeniu. - Gdybyś czegoś potrzebowała... O każdej porze dnia - Zrobiłeś już dla mnie więcej niż dosyć. - Nic mi o tym nie wiadomo. 118 Zarówno Angela, jak Gilly były pod ręką, kiedy Lizzie przekazywała wiadomość dzieciom. Każde z nich zareagowało inaczej. Sophie szlochała, obnosząc jawnie swój żal, dawała się przytulać i pocieszać, a jednak kilka razy, jak zupełnie małe dziecko, domagała się zapewniania, że to wszystko nieprawda i tatuś jednak wróci do domu. Edward, chociaż totalnie zgnębiony, starał się być dzielny, znajdując jeśli nie pociechę, to przynajmniej pozór opanowania w gniewnym odtrącaniu uścisków matki. Jack w kompletnym milczeniu pojechał do swojego po-koju i nie ruszał się stamtąd przez wiele godzin. Kiedy lizzie, Angela lub Gilly zaglądały do niego, nie złościł się na nie, ale też nie płakał. Po prostu tkwił nieruchomo na wózku. W niedzielę wieczorem Angela natknęła się w końcu w ogrodzie na płaczącą Lizzie. - No i bardzo dobrze - rzekła cicho. - Ja nie płaczę nad sobą, mamo. Ani przez Christophera. - Chodzi ci o dzieci, tak? - No właśnie... Matka wyciągnęła ręce i Lizzie pozwoliła się objąć. - Nie wiem, czy Jack to wytrzyma. - Myślę, że tak - powiedziała Angela. - On jest naprawdę niezwykły. ~*~ Listy zostały znalezione dopiero po kilku dniach. Lizzie biła się z myślami, czy ma oddać dzieciom te adresowane do nich, bo dla Edwarda i Jacka, a może też dla Sophie, stanowiłyby wyraźny dowód na to, że ich ojciec popełnił samobójstwo, fakt, który na