- Mnie też - powiedziała.
Matthew zwrócił się teraz do Chloe: - A ty co o tym sądzisz? - W porządku... chyba. Zmiana, która zaszła w Chloe, wydawała się najbardziej niepokojąca. Przed śmiercią Karoliny dziewczynka nie do końca zdążyła się wyzbyć dziecięcego tłuszczyku, teraz jednak nie zostało po nim ani śladu. I chociaż nie była aż tak chuda jak Flic ani nie miała podkrążonych oczu jak Imogen, wyglądała stanowczo zbyt szczupło i mizernie, niemal jak własny cień. - Po śmierci Richarda - tłumaczyła mu wcześniej Sylwia - Chloe bardzo przylgnęła do matki, więc z łatwością mogła nadal być dzieckiem. Ale teraz, kiedy i Karo odeszła, dla małej może to oznaczać koniec dzieciństwa. Matthew przyznawał jej w duchu rację. Strata matki rzeczywiście wywołała nie tylko żal i szok, takie przeżycie to coś bardziej wielopłaszczyznowego i skomplikowanego. Chloe mogła teraz czuć się rozczarowana życiem, a nawet niemal urażona. Wychowana w 150 cieplarnianych warunkach dziewczynka nagłą chorobę i śmierć ojca uznała swego czasu za coś najgorszego, co los mógł jej zesłać. - Czy mama miała jakieś życzenia? - spytała nagle Flic. - W sensie pogrzebu, rzecz jasna. - O niczym takim nie wiem - odparł Matthew. - Ani ja - dodała Sylwia. - A co z jej testamentem? - zainteresowała się Flic. - Nie wiem... Nie widziałem go. - Naprawdę? - Imogen wydawała się zdziwiona. - Nie myślałem o tym. - I nie szukałeś go? - pytała dalej Flic. - Nie. Przypuszczam, że jest u jej adwokata. - To Bill Standish - wtrąciła Sylwia. - Testament leży u niego, telefonował do mnie kilka dni temu. - Spojrzała na Matthew. - Jestem wykonawcą, a Bill to stary przyjaciel. Na pewno niedługo skontaktuje się z tobą. - Świetnie. - To, że Sylwia jest wykonawcą, nie zaskoczyło Matthew, bo Karolina wspominała mu o tym kilka miesięcy wcześniej. Zastanawiała się wtedy, czy nie skorygować testamentu, tak żeby obejmował i jego, Matthew zaś zaproponował odłożenie tego projektu do czasu, aż będą kilka lat po ślubie. - Możemy mieć „Cichą noc" na pogrzebie? - spytała znienacka Chloe. - Przecież to kolęda, a nie hymn - odpowiedziała Flic. - Zaraz zaproponuje Robbiego Williamsa - mruknęła Imogen. - Zamknij się! - wrzasnęła Chloe. - Chodzi o pogrzeb mamusi, a wy umiecie tylko być wredne! - One mówią tylko o muzyce - zauważyła spokojnie Sylwia. - Wcale nie! Robią sobie ze mnie jaja, tak jak zawsze! Nienawidzę tego! - Chloe zerwała się i wybiegła z kuchni. - Cholera. - Imogen wyglądała na wystraszoną. - Porozmawiam z nią - ofiarowała się Flic, wstając. - Za chwilę - powstrzymała ją Sylwia. - Przecież już skończyliśmy, prawda? - Flic spojrzała na Matthew. - Powiedziałyśmy, że nie mamy nic przeciwko temu, żebyś zorganizował pogrzeb, tylko masz nas o wszystkim